Pages

Saturday, October 29, 2011

Szok przedrastauracjowy, czyli piękno pustyni

Nie nie kochani, mój szok restauracjowy opisany poniżej to jest jeden wielki pikuś przy szoku jakiego dostarczył mi sam przylot do Stanów. Bo, oczywiście, mój ówczesny mężczyzna próbował mi pewne rzeczy wytłumaczyć przed przyjazdem, a mnie się nawet wydawało, że rozumiem. WYDAWAŁO mi się jest dobrym określeniem, ponieważ ja tak naprawdę nie miałam pojęcia o co chodziło. I tak, na przykład, mój chłopak wielokrotnie powtarzał mi, że jego rodzice mieszkają na pustyni. No.. pewnie, czemu nie, ja też mieszkałam na pustyni - tyle że betonowej. I taka pustynia mi się mniej więcej cisnęła do wyobraźni, ale nic poza tym. No bo przecież pustynia to jest duzo piasku i trochę oaz... no co, w oazie ta jego rodzina ma mieszkać? Między palmami? A może między piaskami pustyni?


Potem doszłam do wniosku, że może chodzi jednak o to, że tam po prostu nic nie ma...
No więc przylecieliśmy wieczorem, gdzie nic nie było widać, poza odległymi światłami Los Angeles. No ale jego rodzina nie mieszkałam w samym LA, tylko... no właśnie, gdzieś indziej. No i tak sobie jechaliśmy, jechaliśmy i jechaliśmy... Jak już dojechaliśmy było późno, a ja byłam zmechacona i zamęczona i nie w głowie było mi drążyć durne tematy.

Szydło z worka wyszlo dopiero po wstaniu nastepnego dnia i wyjrzeniu przez okno. Matko boska, pustynia!!! 45 stopni za oknem!




Wniosek z tego taki: jak Ci obcokrajowiec próbuje coś wytłumaczyć to słuchaj uważnie.... ;)

P.s. Przy dokładnym przyjrzeniu się zdjęciu zauważycie, że w tyle też są widoczne domy. Tak sobie ludzie mieszkają... między drzewkami Joshuego ;)

1 comments:

Wszystko co mnie zachwyca said...

No tak, pustynia. Mieszkań na pustyni może mieć wiele znaczeń :D i czasem trudno wpaść, co osoba miała na myśli. Ja bym nie chciała mieszkać w takich okolicznościach przyrody

Post a Comment